niedziela, 20 października 2019

7. Biegnij z nami 5 km Bydgoszcz

Do Bydgoszczy pojechałem w sobotę, chciałem być przed 18-tą, żeby odebrać pakiet, ale okazało się to nie do zrealizowania. Droga zajęła pięć godzin (316 km), starałem się omijać płatne autostrady, zaoszczędziłem trochę pieniędzy, straciłem trochę czasu. Do hotelu przyjechałem przed 19-tą.

Co to lubię w hotelach przed biegami, to możliwość całkowitego "wyłączenia się" w ten ostatni wieczór przed biegiem. Nie biorę laptopa, nie mam internetu, nie ma obowiązków domowych, mogę tylko czekać na bieg. Jedyną rozrywką jest wywiad z Karolem Strasburgerem na Polsacie :). Nie mam też nigdy problemów ze snem w ostatnią noc, zasypiam bardzo szybko. Tak jest też tym razem.


W niedzielę rano śniadanie w hotelu, parę minut po ósmej, bardzo smaczne, trzy godziny przed biegiem. Wymeldowuję się i jadę na parking pod Lidlem, w pobliżu stadionu Zawiszy Bydgoszcz. Parking, jak się okazuje - płatny. Jakiś Niemiec startujący w półmaratonie pyta mnie łamanym angielskim, czy musi kupić bilet parkingowy. Mówię mu, że musi. Zresztą sam też kupuję i idę odebrać pakiet.

Pakiet odbieram na obiekcie Zawiszy, przy okazji odwiedzam toalety, później wracam do samochodu i przebieram się. Jest godzina 11-ta, mam godzinę do biegu, temperatura około 21 stopni, niestety spory wiatr. Czyli warunki dobre, ale nie bardzo dobre.

Rozgrzewam się około 45 minut już na bieżni stadionu, ćwiczę też tempo startowe. Po rozgrzewce jestem lekko spocony, ale czuję, że tak powinna wyglądać rozgrzewka przed startem. Myślę o tym, żeby biec na 21:15. Trasa biegu bardzo szybka, biegnie się w kierunku Myślęcinka dwa i pół kilometra, później agrafka 180-stopniowa i powrót tą samą trasą.

Czas biegu: 21:47
Średnie tętno: 180 ud./min.
Miejsce OPEN: 95/636

Czasy poszczególnych kilometrów przedstawiają się następująco:
4:18.7
4:15.6
4:27.7
4:25.9
4:16.3

Ostatni piąty kilometr przebiegam ze średnim tętnem 190, tuż przed metą próbuje mnie ktoś wyprzedzić, jakoś to instynktownie wyłapuję i przyspieszam, odpierając atak. Padam za metą. Bieg czuję do końca dnia. A nawet jeszcze dłużej.

Później powrót do Warszawy, praktycznie tą samą trasą co w sobotę, skróciłem jedynie odcinek między Inowrocławiem a Włocławkiem, jadąc drogą wojewódzką numer 252. W sumie wyszło ponad 300 km (dokładnie 302 km). Wliczając godzinny mega-korek pod Warszawą jechałem dłużej niż w sobotę - wyszło ponad sześć godzin jazdy.

Wykończony biegiem i sześciogodzinną jazdą wróciłem do domu, żadna siła nie była mnie w stanie zmusić do pójścia na wybory. Także zostałem jedną z tych czarnych, niegłosujących owieczek.
Ahoj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz