niedziela, 16 lipca 2017

Beskid Śląski


Link do zdjęć

Minął już ponad miesiąc od wyjazdu i wreszcie znalazłem chwilę czasu, żeby go opisać. W Beskid Śląski zaprosił mnie kolega, który organizował wyjazd ze znajomymi i ich dziećmi. Taki wyjazd piknikowo-rodzinnny, z domieszką lekkiego wyczynu w postaci przespacerowania się po górkach. Pakowałem się cały tydzień, żeby w piątek po pracy być w miarę gotowym na wyjazd. Pojechałem pociągiem wieczorem, reszta towarzystwa pojechała w piątek rano, spotkać mieliśmy się w sobotę. Pojechałem przez Pszczynę, gdzie dotarłem przed pierwszą w nocy, tutaj spotkała mnie niemiła niespodzianka w postaci zamkniętego dworca aż do 4:00 rano, cóż - poczekałem na ławeczce pod dworcem aż do otwarcia, potem pociąg do Bielska-Białej i autobus do Szczyrku. W Szczyrku bywalem wielokrotnie, ale wyłącznie zimą, pierwszy raz miałem okazję zobaczyć go latem. Senne miasteczko.

Dzień 1 (10.06). Szczyrk-PTTK Klimczok-Klimczok-PTTK Na Błatniej oraz Brenna-PTTK na Równicy.
Wychodzę ze Szczyrku ok. 7 rano i idę zielonym szlakiem na Klimczok. Jest ciepło i zapowiada się słoneczny dzień. Po dwóch godzinach docieram do PTTK Klimczok i po posiłku zaliczam lekki zgon - bardzo źle przespana noc powoduje, że mam ochotę przespać się kilka godzin ;-). Pół godziny walczę ze sobą, ale sennosć mija i idę w kierunku Błatniej. Pogoda się załamuje, zaczyna padać deszcz. Hubert pisze do mnie ze schronska, że z powodu pogody siedzą w schronisku z dziećmi i czekają. Docieram do Błatniej i dołączam do towarzystwa. Siedzimy do czwartej po południu, a potem ktoś wpada na pomysl, żeby do schroniska na Równicy wynająć jeepy, żeby nas zawiozły. Wynajmujemy jeepy, które zwożą nas na dół do Brennej, ale ponieważ pogoda się poprawia, wysiadamy w Brennej i idziemy do schroniska na Równicy piechotą.

Dzień 2 (11.06). PTTK na Równicy-Ustroń-Czantoria Wielka-schronisko Soszów.
Najpierw idziemy do parku linowego, gdzie próbujemy sił we wspinaczce i łażeniu na wysokościach, ja wybieram żółtą trasę i udaje mi się ją całą przejść. Potem idziemy do Ustronia i wjeżdżamy kolejką linową na Czantorię, na górze klimaty rodzinno-piknikowe. Pewnie niektórzy z tych ludzi myślą, że tak właśnie wyglądają góry i pobyt w nich. Idziemy w kierunku Czantorii Wielkiej (997 m), a potem do czeskiej chaty na knedle i piwo. Potem dłuższy kawałek drogi do schroniska na Soszowie. Dowiadujemy się na miejscu, że schronisko jest na sprzedaż, cóż - bagatela, nieco ponad milion dwieście tysięcy złotych. Kładę się wcześnie spać, ponieważ planuję wstać o 4:30, żeby zejść do Wisły i złapać autobus do Krakowa.

Dzień 3 (12.06).
Wstaję wcześnie rano i schodzę do Wisły, stąd o siódmej rano mam autobus do Krakowa, a dalej pociąg do Warszawy.

ahoj!