piątek, 3 lipca 2015

Rollercoaster

Po listopadowym Biegu Niepodległości miałem serdecznie dość biegania i jeszcze bardziej serdecznie dość planów treningowych. Po rekordowej dyszce wyszedłem następnego dnia przetruchtać cztery kilometry. Potem przez miesiąc pauzowałem i chodziłem wyłącznie na basen.

Zastanawiałem się często jak biegać w nadchodzącym roku. Chciałem wyłącznie zaliczać kilometry, biegać bez patrzenia na plany i nie przejmować się jakimiś startami. Miałem za dużo celów, zadań w pracy, w domu (remonty :)), wszystkie pilne i bardzo konkretne i nie chciałem dodatkowo realizować jakiś celów biegowych. Ale przeszedł maj i remonty też przeszły i nie było tak strasznie.

Jednocześnie zdawałem sobie sprawę, że jeśli tylko mój garmin wrzaśnie mi do ucha "Ej! Przy takim niskim tętnie nie biegaliśmy tak szybko jeszcze, hę ?", to nic nie zdoła mnie powstrzymać przed zapisaniem się na jakiś bieg. Postanowiłem znaleźć sposób jak biegać regularnie, ale w taki sposób, żeby się nie poprawić. I stąd zrodziła się w mej głowie idea dwa i pół treningu tygodniowego na tydzień, czyli pięciu treningów biegowych w ciągu dwóch tygodni. Ale to wszystko było na początku roku.

Nie byłbym jednak sobą gdybym poprzestał wyłącznie na bieganiu, wiadomo, że oprócz jedzenia, spania, chodzenia do pracy, biegania w Wszechświecie wyróżniamy jeszcze dwie cząstki elementarne: pływanie i jeżdżenie rowerem, haha. Postanowiłem zatem pięć treningów biegowych w co dwa tygodnie urozmaicać pływaniem lub kolarstwem.

I tak drugiego tygodnia grudnia zacząłem moją zabawę, wyszedłem dwa razy na trening i przebiegłem 9 kilometrów. W następnym tygodniu wyszedłem trzy razy i przebiegłem łącznie 13 kilometrów. W kolejnym – dwa razy przebiegając łącznie 10 kilometrów. I tak powstało coś co na swój prywatny użytek nazwałem trening typu rollercoaster, czyli biegowa kolejka górska, która zwiększa i zmniejsza kilometraż co tydzień, podbijając licznik co dwa tygodnie o jeden, totalna zabawa :)


Nie oczekiwałem i nie liczyłem na to, że takie bieganie doprowadzi mnie do czegoś sensownego, celem miało być wyłącznie zaliczanie kilometrów, bieganie dla zdrowia. Od początku kwietnia zacząłem wplatać w bieganie biegi w drugim zakresie tętna – mniej więcej co dwa tygodnie taki lekko pobudzający akcencik. Poza tym od listopada ganiałem wyłącznie pierwszy zakres. Wzrost formy nastąpił po włączeniu biegów w drugim zakresie tętna.


Powyższy plan to tylko naturalna kontynuacja tego, co biegałem do tej pory, opakowałem to w arkusz excela, policzyłem tygodnie do startu i dodałem przebieżki, core stability oraz jednostkę 3M. Jak widać w końcu w moim piątym biegowym sezonie dobijam do 30 km/tyg. i to mój mały osobisty tegoroczny sukcesik. Mam nadzieję, że to wszystko powinno mnie zaprowadzić do 42:xx na dyszkę na początku października. Początkowo planowałem pobiec poniżej 44 minut, ale wydaje mi się, że na 43:xx jestem już teraz. Zobaczymy. Plan można zobaczyć i śledzić klikając w link
ahoj!