wtorek, 9 kwietnia 2019

Plan na Budapeszt



Ojjjj, nie mam ostatnio dużo czasu, ale biegać nie przestaję. Właśnie rozpocząłem czwarty tydzień mojego planu treningowy pod HM. Póki co plan idzie nieco dziurawo, kulawo, są luki w treningach, ale już w tym tygodniu zamierzam dojść do pełnych trzech biegów tygodniowo i jednego uzupełniającego (basen). I tak przez 22 tygodnie, aż do września.

Docelowym startem jest półmaraton w Budapeszcie. W tamtym roku przebiegnięty półmaraton w Szamotułach sprawił, że polubiłem ten dystans i postanowiłem iść za ciosem. Spróbuję poprawić czas w półmaratonie do poziomu 1:44:xx, nie jest to może jakiś super ambitny cel, ale jednak to pięć minut lepiej niż w debiucie.

Liczę, że uda mi się zrzucić kilka kilogramów, co w połączeniu z większym kilometrażem spokojnie pozwoli na przebiegnięcie półmaratonu w zakładanym czasie. Pamiętam, że sezon kończyłem z wagą 82.9 kg.

Planuję także starty na dystansach 10K i 5K. W ubiegłym roku ambitnie założyłem pobiegnięcie dyszki w czasie 41:30, co okazało się celem zbyt ambitnym, swego rodzaju nadcelem. Pobiegłem dwie dyszki uzyskując czasy 46:28 (Praga) oraz 45:57 (Bieg Niepodległości).

Po fatalnym kilometrażowo (i wagowo) roku 2017 trudno było atakować życiówkę. Dlatego w tym roku cel jest rozsądniejszy: przebiec dziesięć kilometrów w granicach 44 minut, czyli około dwie minuty szybciej niż w 2018 r. To jest realne. Ale to wciąż około minuty gorzej od życiówki z 2016 roku. Jak zwykle życie zweryfikuje plany i ambicje.

Jeżeli chodzi o starty, to planuję ich pięć, z czego dwa mam już opłacone, a nad trzema startami się waham. Sezon zacznę od orlenowskiej dyszki za kilka dni w Warszawie (forma na razie jest słaba, stąd nie spodziewam się jakiegoś rewelacyjnego czasu), to będzie sprawdzian formy. Drugim startem (także już opłaconym) jest półmaraton w Budapeszcie. Sezon mam ochotę zakończyć w Gdańsku, podczas biegu Westerplatte.