niedziela, 16 sierpnia 2020

28 dni przed Wilnem

To nie jest dobry rok pod kątem treningów biegowych. Przebiegłem 495 km, mało, nawet jak na mnie. Na początku roku plany pokrzyżowała mi pandemia - miałem ułożony plan treningowy, ale okazało się, że jest lockdown, można biegać tylko w maseczce, nie można biegać, nie można wchodzić do lasu etc. Wszystko się popsuło.






Od marca pracuję z domu, co teoretycznie powinno sprzyjać treningom, bo jestem mniej zmęczony i mam dla siebie około dwóch godzin czasu więcej na dobę. Nie poprawiło to jednak liczby moich treningów i czasu spędzonego na ścieżkach biegowych. Brak imprez biegowych i ważące się aż do końca losy półmaratonu w Wilnie również nie działały motywująco.

Prawdopodobnie moja praca z domu utrzyma się przez dłuższy okres. Bill Gates prognozuje, że bogate kraje uporają się z pandemią do końca 2021 roku. Może wtedy wrócimy do biur ?

Za cztery tygodnie biegnę półmaraton w Wilnie, jednak pogodziłem się z tym, że bariery 1:40 nie złamię, na pewno nie w tym roku. Porównuję moje treningi z tego roku i treningi sprzed dwóch lat (przed półmaratonem w Szamotułach 1:50:46) i forma jest wyraźnie niższa.

Przykładowe wybrane trzy treningi na asfalcie z sierpnia 2018 roku na dystansie 8-12 km:
Dystans/tempo/tętno
8 km/5:39/147
8 km/5:42/149
12 km/5:36/149

Natomiast aktualnie, w sierpniu tego roku biegam jak poniżej:
8 km/5:30/162
7 km/5:22/163

Widać, że jest gorzej i czuję to, natomiast są jeszcze 4 tygodnie i wierzę, ze uda się pobiec lepiej niż te 1:50:46 w Szamotułach. Może w granicach 1:48-1:49 ?

Marzy mi się, żeby za rok było już po pandemii, żeby wrócić do Szamotuł przygotowany i chudziutki :-) i sieknąć np. 1:45 a może nawet 1:40 w półmaratonie...

Ahoj!