sobota, 2 stycznia 2016

Jeszcze o sezonie, który minął

Za nami kolejny rok, kolejny dobry rok. Na początku nie planowałem żadnych startów, nie chciałem realizować żadnych planów treningowych, pewnie trochę z lenistwa, a trochę z obowiązków pozasportowych. Pisałem o tym w jednym z wpisów. Ale potem przyszła wiosna, słoneczko wstrzykiwało coraz większe ilości witaminy D3 w moje ciało, a ja ciągle biegałem OWB1 zbierając kilometry. No i oczywiście plan spokojnego przebiegania całego roku spalił na panewce, jak zwykle zresztą. Kilka razy już próbowałem zejść ze ścieżki „życiówkowej” argumentując to na kilka różnych sposobów, ale zawsze dochodziłem prędzej czy później do wniosku, że dopóki człowiek ma siły, czas, odpowiedni wiek i co jest nie mniej ważne - tzw. „papiery” na lepszy wynik, dopóty warto próbować, warto się męczyć, warto wychodzić poza strefę komfortu. Bo tak naprawdę liczy się tylko tempo. Nic innego się nie liczy. Nawet jeśli przez pół roku biegam spokojne krosy po jakiś lasach, to i tak przyjdzie drugie pół przebiegnięte z jakimś planem treningowym. I te drugie pół przyniesie dużo zmęczenia, monotonii, dokładności, ale także dużo satysfakcji. Właśnie układam sobie plan treningowy na drugą połowę 2016 roku. A w zasadzie to przeglądam różne gotowce z internetu ;-), w tym roku rozstanę się na pewien czas ze Skarżyńskim.

W mijającym roku przebiegłem 961 kilometrów, przejechałem na rowerze 204 kilometry (za mało!) i przepłynąłem 10 kilometrów (za mało!). Kilometraże to moja zdecydowanie słaba strona i zaczynam myśleć nad poprawą tej sytuacji. W przyszłym roku chciałbym przebiec przynajmniej o 20-30% więcej kaemów, a także pokręcić więcej na rowerze. Moje roczne kilometraże od początku biegania tj. od roku 2011-go przedstawiają się następująco:


Przyznaję, że nie przedstawia się to jakoś imponująco, no nie. Z drugiej strony udało mi się poprawić piątkę o prawie pół minuty (z 21:29 na 21:01) i to bardzo mnie ucieszyło, to świetny prognostyk. Z trzeciej i czwartej strony może przyczyna leży w tym, że nie biegłem piątki na zawodach od prawie półtora roku, być może pomogła też szybka, płaska trasa w Kleszczowie. Zobaczymy w tym roku z tą piątką.

Tak jak wspominałem startowałem tyle co kot napłakał, albo nawet mniej, czyli tylko dwa razy:
20.09.2015 - Kleszczów 5 km (atest PZLA), 21:01 (PB)
4.10.2015 – Warszawa 10 km (atest PZLA), 45:29

W zasadzie na moim blogu nie dotykam tematów prywatnych i politycznych, koncentruję się na sprawach sportowych. I tak ma być. Ale koniec roku starego i początek nowego nie mogę sobie odmówić pewnego politycznego wtrętu. W Polsce zmieniła się władza, zmienił się rząd. Podziały w kraju są silne i coraz bardziej widoczne. W kwietniu 1992 zespół T.Love wydał płytę King, a na tej płycie, pod numerem drugim znalazł się utwór X. Ja miałem wówczas 16 lat i byłem w pierwszej klasie liceum, zajmowałem się gównie rozwiązywaniem równań kwadratowych i grą w Supaplex (świetna gra!). W polskiej polityce w 1992 dużo się działo, premierem wtedy był m.in. Jan Olszewski, oj, działo się ;-) Nie wiem, kiedy Zygmunt Staszczyk pisał słowa piosenki i jakie dokładnie wydarzenie polityczne opisywał, ale wiem, że przez te 23 lata niewiele się zmieniło i wszystkie te wydarzenia ostatnich tygodni przypomniały mi o piosence T.Love...



Moje biegowe noworoczne życzenia to biegać więcej, przebiec przynajmniej 1200 km, więcej startować, przynajmniej 5-6 razy, poprawić dyszkę i piątkę, przebiec pierwszy w moim życiu półmaraton...

Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku!