poniedziałek, 9 września 2019

Budapeszt, czyli moja organizacyjna klapa

Czasami ponosi się porażki i Budapeszt okazał się jedną z moich wakacyjno-wyjazdowych porażek, eh... Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, mogę jednak napisać, że posypała się moja rezerwacja apartamentu w stolicy Węgier i okazało się to w momencie, jak już byłem na miejscu. Podano mi dziwne przyczyny odwołania rezerwacji - wyłączenie prądu w budynku, nie zakładam żadnego oszustwa, po prostu zdarza się. Pech, pech, pech.

Złożyłem reklamację w serwisie, przez który robiłem rezerwację, zwrócą mi pieniądze. Jest to nauczka dla mnie, żeby nie rezerwować apartamentów/mieszkań oferowanych przez prywatne osoby, ale polegać na hotelach. Z hotelami także różnie bywa, czyta się różne opowieści rozczarowanych turystów, ale jednak ryzyko jest mniejsze.

Same miasto zobaczyłem, ale tylko przez dwa dni, czyli nie za długo. Zobaczyłem ułamek tego co chciałem zobaczyć. Niestety. Kilka fotek poniżej.



Zmęczony całą sytuacją, koniecznością rezerwowania hotelu bez rezerwacji, raczej tego z bardzo wysokiej półki (bo tańszych i średnich już nie mogłem znaleźć), postanowiłem przerwać pobyt w tym w sumie fajnym mieście, tętniącym życiem, z ciekawą architekturą. Odpuściłem oczywiście także półmaraton, który wystartował wczoraj.

Na pewno trochę szkoda, ale pewnie będzie jeszcze okazja tam wrócić i przebiec ten je#^$ny półmaraton :-). Ciekawe, że powtarzałem tę formułę przy okazji pobytów w większości miast i krajów, które odwiedzałem, ale póki co do żadnego nie wróciłem. Ale życie chyba jeszcze się nie kończy :-)

Przede mną dwa starty w tym roku, na 10 km (w Warszawie) i 5 km (w Bydgoszczy), półmaratonu już nie biegnę.
Ahoj!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz