niedziela, 31 grudnia 2017

Podsumowanie 2017

Zawsze robię podsumowania, lubię podsumowania, zawsze lubiłem i nie rozumiem ludzi, którzy ich nie lubią, wiem, że tacy są ;-)

Rok 2017 mógłbym nazwać rokiem biegowego leniwca. Przebiegłem zaledwie 486 kilometrów - najmniej od 2011 (404 km).


Każdy z tych biegów był biegiem spokojnym :), beesem, czy jak go tam zwał. Na początku roku biegałem raz w tygodniu, a potem (od kwietnia) - najczęściej dwa razy w tygodniu, łącznie wyszedłem na trening w mijającym roku 77 razy. Średnio przebiegałem na treningu 6.3 km. Tylko raz przebiegłem na treningu więcej niż 10 km. Pomimo tak żenującego kilometrażu runalyze.com pokazuje mi w tym momencie, że jestem w stanie przebiec dyszkę w 46:17, jednocześnie ostrzega mnie, że gdybym wpadł na pomysł przebiegnięcia maratonu, to mam jedynie 9% wymaganego kilometrażu maratońskiego.



Pływanie jest jedyną dyscypliną, którą znacząco poprawiłem w tym roku. Pływałem znacznie więcej niż w poprzednich latach. Od początku roku założyłem, że będę chodził na pływalnię dwa razy w tygodniu i plan ten prawie udało mi się zrealizować. Przy pięćdziesięciu dwóch tygodniach w roku plan zakładał 104 wyjścia na pływalnię - udało mi się wyjść 66 razy. Przepłynąłem 39.425 km, tak, tak, moje baseny mierzę z dokładnością do jednego przepłyniętego basenu. Oznacza to, że przepłynąłem mój basen 1.577 razy. Tysiąc pięćset siedemdziesiąt siedem razy. Jejuuuu.

Przeczytałem w mijającym roku książkę Matta Fitzgeralda "Triathlon. Plany treningowe" i robiłem na basenie ćwiczenia i jednostki z tej książki. W żadnym triathonie nie startowałem ani nie zamierzam startować (przynajmniej na razie), ale będę poprawiał pływanie aż do kwietnia/maja przyszłego roku. Pisałem już o tym nie raz, uwielbiam pływać, pływanie jest boskie.


No i na końcu kolarstwo, rowerowanie albo jak kto woli - jazda na rowerze. Tutaj zaniedbałem się całkowicie - wyszedłem 9 razy pojeździć, przejechałem 173 km. Jedyne co zapamiętam z tego roku to złapane dwie gumy i prowadzenie roweru pierwszy raz 9 km, a drugi raz 2 km. No i mocne postanowienie, żeby w przyszłym roku kupić sobie nowy, fajniutki rowerek ;-)


Cóź, w super formie to ja byłem jesienią i zimą ubiegłego roku, waga na początku grudnia 2016 wynosiła 75.5 kg, w tym roku mniej ruchu i więcej siedzenia przy biurku spowodowały skok wagi o 7 kg - do 82.9 kg na początku grudnia 2017. Ten trend, mam nadzieję, odwróci się w przyszłym roku.

Wszystkiego Dobrego w Nowym Roku!